Mistrzostwa Świata w Piłce Siatkowej Mężczyzn oficjalnie rozpoczęte.
Cóż pozostaje napisać- Gala Otwarcia zrobiła wrażenie. Na wszystkich… Nie tylko na polskich i zagranicznych kibicach, ale i wszystkich działaczach oraz dziennikarzach. Jak powiedział podczas otwarcia w/w imprezy prezydent FIVB Ary Graca „cóż za świetna atmosfera”
Ale zacznijmy od początku...
Był Donatan i Cleo i słynne już w Europie „My Słowianie”.
Była Margaret (popularna polska wokalista jednego utworu „Thank you very much”), której powierzono skomponowanie hymnu
MŚ „Start a Fire”. Część oficjalna czyli przemówienia prezesa Polskiego Związku
Piłki Siatkowej, prezydenta Światowej Federacji Siatkówki FIVB Ary’ego Gracę
oraz prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego. Cała ta otoczka
tzn. cheerleaderki, Augustin Egurrola, DJ Adamus i inni przyczynili się do tego
małego sukcesu. Najbardziej jednak przyczynili się Nasi siatkarze, którzy
pokonali Serbów 3:0. A jak to zrobili?
Świetna organizacja, najlepsi kibice na świecie i… presja. Wszak „u siebie” nie
można było zawieść. Na Narodowy wybrało się (bagatela) 62000 kibiców! Czy ktoś
widział kiedykolwiek w Naszym kraju tyle osób kibicujących w jednym celu??
Mając 30 lat takiej sytuacji nie pamiętam. Szczerze pisząc, z tego spotkania
nie wiele pamiętam. Nie licząc prezentacji zawodników. A gdy już się zaczęła
gra (nie o pietruszkę) każdy kibic był pod wrażeniem. Pod wrażeniem
wszystkiego: organizacji, stadionu, występów, dziennikarzy. Po prostu „dobra
robota”. Ale czy do końca? Wiadomo, że kibice w Polsce są najlepsi. I chyba
zasługują na odrobinę szacunku. O ile pod względem merytorycznym telewizja
Polsat (która to ma wyłączność na transmitowanie meczów) spisała się na 5+, o
tyle kibice mogą być a nawet mają prawo do bycia niezadowolonymi. Chodzi
oczywiście o koszty. Gdy dowiedziałam się o cenach biletów byłam delikatnie
ujmując zbulwersowana. Cztery lata temu wybrałam się na MŚ do Włoch. Pojechałam
na fazę grupową z udziałem Polaków do Triestu. Karnet biletów na 3 dni, łącznie
6 meczy za cenę 35 euro! Jeden mecz na Narodowym w najniższym progu to kwota
ok. 200 zł, najdroższe bilety osiągnęły cenę 450 zł. Doliczając parking, nocleg
i wyżywienie wychodzi już niezła kwota A
to tylko jeden mecz… Czy warto? I tak i nie. Na pewno warto dla atmosfery.
Usłyszeć hymn śpiewany przez ponad 60000 ludzi- komu się łezka w oku nie
zakręci. Warto też z pewnością dla samej Ceremonii Otwarcia. Dla WYGRANEGO
meczu. Meczu, który większość obecnych kibiców na stadionie obejrzy w powtórkę
w domu. Bo przy takim obiekcie 18 metrowe boisko o ile było jeszcze widoczne to
piłka w grze już nie. Chociaż, niektórzy to i boiska nie widzieli…
Dziś emocje już powoli opadają. Nastroje wśród Polaków jak najbardziej pozytywne. Pozostaje jedynie nam czekać na resztę spotkań w grupie A, gdzie Białoczerwoni będą walczyć o awans do drugiej fazy. I tutaj kolejny cios dla kibiców, bo faza grupowa z udziałem Polaków rozgrywana będzie „o zgrozo” w najmniejszej hali w Polsce- Stulecia we Wrocławiu. Hali, która pomieści 6500 widzów. Stadion Narodowy wypełniony do ostatniego miejsca (bilety na to spotkanie sprzedano w 100 minut) i tak był za mały, aby pomieścić wszystkich chętnych, to teraz 1/10 wczorajszych kibiców będzie mogła zasiąść w obiekcie stolicy Dolnego Śląska. No tak jakby w Naszym kraju nie było innej hali, adekwatnej gabarytowo do zainteresowania Polaków siatkówką. Najliczniejsi kibice, najmniejsza hala. Ktoś tu chyba nie pomyślał…